niedziela, 17 stycznia 2016

Zimowo ale kolorowo

Za oknem zima. Przyszła. U mnie poprószyła ciut, ciut śniegiem i dzięki temu, że jest lekki mróz, to te ciut, ciut... leży i jest ładnie :) Jest biało. Tak właściwie to jest biało-czarno. 

A ja z kolorem! O! 







Po tych długich zakolanówkach, zrobiłam teraz krótkie skarpetki. Takie... zwyczajne... no może ciut "odjechane" kolorystycznie i udziwnione kilkoma rządkami lewych oczek. Aaa... przynajmniej są trochę inne niż zwykłe ;)

No ale muszę wrócić do poprzedniego wpisu. 
Właścicielka tych długich skarpet, powiedziała mi tak:  "...nie miałam czasu... bo jestem zajęta noszeniem skarpetek i cieszeniem sie nimi. Wszystkie spodnie leżą w szafie, bo ja tylko w tych skarpetach teraz latam..." Nooo... czyż nie fajnie!? Czyż nie jest miło coś takiego słyszeć!? :)
Zasypałyście mnie komentarzami, mejlami...Och... dziękuję, bardzo dziękuję :)
Ponieważ nie odpowiedziałam na pytania zawarte w komentarzach, zrobię to teraz. 
Skarpety robię z mieszanki: wełna 75% i poliamid 25%. Najczęściej jest to REGIA. Czasem inny rodzaj o tym samym lub zbliżonym składzie. Kupuję te włóczki w Niemczech lub w internetowych pasmanteriach: Zamotane  , Fastryga  Jeśli chodzi o schemat. Posiłkowałam się opisem kolanówek z książki "Skarpety na drutach" Leny Fuchs ale właściwie to sporo kombinowałam ;) Pierwsze robiłam od góry, więc trzeba zgubić trochę oczek pod kolanem i potem po zrobieniu łydki. Dalej już robi się jak zwykłe skarpetki. Przy robieniu od palców, należy dobierać oczka na łydkę i na kolano. Nie jest to trudne, ale... wymaga dobrego pomiaru nogi właśnie pod kolanem i w łydce. Jak długo robiłam? No... trudno mi tak powiedzieć, nie mierzę czasu poświęconego konkretnej robótce. Siedząc "chwilę" wieczorami to chyba ze 2-3 tygodnie. 
No i to by chyba było wszystko o co pytałyście. Jak by jeszcze coś... proszę pytać.

Ach... i jeszcze... u mnie to jest tak trochę śmiesznie z robieniem skarpetek, bo... tak naprawdę najczęściej robię trzy (!) skarpetki! Nie zawsze tak jest, ale... zdarza się. Jakoś tak jest, że pierwsza - jest próbna ;) No coś mi nie tak w niej... analizuję, przeliczam, zmieniam grubość drutów... zbieram doświadczenie. Wtedy zabieram się za skarpety do pary, dwie! Oczywiście pierwsza zostaje spruta!  

Jednym słowem - u mnie wesoło :)

Wszystkim Wam też życzę uśmiechu i duuużo cierpliwości! Chyba ja mam jej dużo, skoro nie zniechęca mnie prucie. Bez tego przecież się nie liczy ;)


 

 


10 komentarzy:

  1. Jola cudne skarpety, ja też poszalałam i zrobiłam kilka par. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Och kurczaczki, piękniste :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne skarpety :-) W takich żadna zima nie jest straszna :-)
    Dla mnie szczytem jest zrobienie dwóch skarpetek, a Ty robisz 3... podziwiam Cię z całego serca.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piekne :)) A kolorki ?! Takie poprawiacze nastroju i do tego cieplusienkie :)) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Skarpetki ekstraśne!
    Kolory grzeją od samego patrzenia i jak zawsze - jakiś nowy smaczek!
    Tym razem rzędy lewych oczek . Super efekt!

    OdpowiedzUsuń
  6. Teraz takie skarpetki to by się każdemu przydały :) prucie po złym szyciu to jest dopiero :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super skarpetki :) przepiękne kolory, niesamowicie energetyczne :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jednym słowem fajnie jest u Ciebie,no i cieplutko w takich skarpetach.

    OdpowiedzUsuń