Właśnie tak czas mijał od poprzedniego wpisu. Leniwie... jak moim od czasu do czasu, tymczasowym podopiecznym ;)
Była piękna, słoneczna jesień. Czas aktywnie spędzony, małe i większe wycieczki, czas zachwytu nad ciągle piękną przyrodą.
Potem przyszła jesień prawdziwie listopadowa.
W międzyczasie, były warsztaty patchworkowe. W takcie trwania Festiwalu Tkanin w Szczecinie, prowadziłam z Agnieszką warsztaty patchworkowe. Ile można nauczyć w dwie godziny? Niewiele :( Było więc szycie i pikowanie ręczne małej, kolorowej podkładki pod kubek, talerzyk... Ale cieszę się, bo wszystkim uczestniczkom warsztatów, udało się skończyć prace. W małym formacie została zawarta cała wiedza, pozszywania kwadracików, połączenia trzech warstw topu, wypełnienia i "plecków", oraz przepikowania tych trzech warstw razem. Lamówka też była :)
Podczas festiwalu tkanin próbowałam swoich sił w "filcowanych obrazach". Ania Domaradzka pokazywała uczestniczkom warsztatów jak powstają jej "malowane wełną" dzieła. Podziwiam jej prace i... spróbowałam. Znowu tylko dwie godziny! Szkoda, za mało czasu :( Cóż, wiem jak to się robi i cieszę się, że uczestniczyłam w tych warsztatach. To mój "jesienny pejzaż". Jeszcze nie skończony, dokończę "po swojemu" ;) w wolniejszym czasie.
Były też warsztaty w jednej ze szczecińskich szkół. Pod okiem swojej nauczycielki, z moją pomocą, dzieci robiły jesienne wianki :) Oto efekty!