Najpierw przeczytałam komentarze i.... przestało mi się podobać określenie w szlafrokach, bo do Windsoru to jakoś nie pasuje, nawet żeby z najdelikatniejszego jedwabiu były :) Trzeba innego opakowania na te jabłka poszukać :)))
W delektowaniu się nimi to mi by pewnie nie przeszkadzało ;)
ummm uwielbiam :):)wygląda bardzo prowokująco nic tylko zjeśc :)
OdpowiedzUsuńjaki piękny równiutki szlafroczek...
OdpowiedzUsuńJolu, aż poczułam ten piękny zapach pieczonych ciasteczek. Mniam...
Upiekła i pokazuje przez szybkę. :-(
OdpowiedzUsuńJolcia, a czy Ty te idealne szlafroki to do Windsoru posłałaś? Cudne zdjęcie i wytworne nakrycie! Jabłka muszą być pyszne...
OdpowiedzUsuńNajpierw przeczytałam komentarze i.... przestało mi się podobać określenie w szlafrokach, bo do Windsoru to jakoś nie pasuje, nawet żeby z najdelikatniejszego jedwabiu były :) Trzeba innego opakowania na te jabłka poszukać :)))
OdpowiedzUsuńW delektowaniu się nimi to mi by pewnie nie przeszkadzało ;)
Mniam, mniam :)
OdpowiedzUsuńAż u mnie pachnie-pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJolcia, mozna sie poczestowac, bo tak apetycznie wygladaja. A moze do teraz juz nic nie zostalo, wszystko zostalo pozarte?!
OdpowiedzUsuńNie no, ale pobudzasz nam kubki smakowe takimi pysznościami:) Zjadłabym teraz taki deser z przyjemnością, ach...
OdpowiedzUsuńO! Moje drogie... zostało jeszcze na sobotę! Zapraszam :) Upiekłam w piątek by mieć w sobotę i niedzielę "coś do kawy" :)
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno Was wszystkie!
Aż sobie kawę skoczę zrobię.
OdpowiedzUsuń